Podróże

Rejsy wycieczkowe: popularne i… śmiertelnie niebezpieczne

Słońce, bezkresne morze, luksusowy wycieczkowiec i setki atrakcji. Co może pójść źle? Otóż wszystko! Relacje osób, które kiedyś pracowały na statkach wycieczkowych, nie pozostawiają złudzeń, a czasami wręcz mrożą krew w żyłach.

Rejsy wycieczkowe już od dawna cieszą się sporym zainteresowaniem ze strony mieszkańców Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. W naszym kraju to nadal względna nowość, ale popularność takiej formy spędzania wakacji rośnie z każdym kolejnym rokiem. I to mimo tego, że rejsy wycieczkowcami nie należą do najtańszych. Ale wysokie ceny nie powinny akurat przesadnie dziwić, bo budowa luksusowego statku rejsowego potrafi pochłonąć nawet miliard dolarów! A trzeba przecież jeszcze opłacić liczną załogę (w przypadku największych jednostek chodzi o ponad 2000 osób!).

Rejs pełen wrażeń

Dzisiejsze statki pasażerskie można określić mianem ogromnych hoteli na wodzie. Znaleźć tam można niemal wszystko: od basenów i kortów tenisowych, poprzez lodowiska, teatry, spa, ścieżki do joggingu i ścianki wspinaczkowe, po prawdziwe ogrody botaniczne! Atrakcji jest tak wiele, że podczas jednego rejsu możemy zwyczajnie nie mieć czasu na skorzystanie z każdej z nich. Ale statki wycieczkowe to nie tylko zwiedzanie egzotycznych zakątków świata i wypoczynek w luksusowych warunkach. To również… nieustanna bliskość śmierci.

Sporo czasu przepracowałem na wycieczkowcu, który kursował po Karaibach. Często dochodziło tam do różnych wypadków, także śmiertelnych. Najsmutniejsza historia? Pewna nastolatka poznała na pokładzie chłopaka; między nimi natychmiast zaiskrzyło. A że ich pokoje były obok siebie, to dziewczyna postanowiła w nocy odwiedzić swojego wybranka, ale nie mogła po prostu wejść drzwiami, bo obudziłaby jego rodziców. Dlatego spróbowała przeskoczyć ze swojego balkonu na jego. Odległość była mała, ale dziewczyna poślizgnęła się i spadła z dużej wysokości do oceanu. Jej ciała nigdy nie udało się odnaleźć – wyznaje jeden z pracowników popularnego armatora. – Rodzina dziewczyny chciała później złożyć pozew i obwiniała wadliwe barierki, ale okazało się, że cały incydent nagrały kamery.

Na wycieczkowcach ludzie od czasu do czasu znikają. Najczęściej okazuje się, że zwyczajnie nie zdążyli wsiąść na statek w ostatnim odwiedzanym porcie, ale czasami jest inaczej – wtedy zaczyna się dokładne przeczesywanie nagrań z kamer bezpieczeństwa. Bo trzeba wiedzieć, że niemal cały statek jest nieustannie monitorowany; wyjątkiem są naturalnie toalety i prywatne kajuty.

Śmierć na morzu

Zdarza się, że w trakcie jednego rejsu dochodzi nawet do kilku śmierci. Przeważają przyczyny naturalne: zawały serca, udary, odwodnienia. W dużej części wynika to z tego, że rejsy wycieczkowe cieszą się ogromną popularnością wśród osób w podeszłym wieku. Sporadycznie dochodzi również do samobójstw: zetknięcie z taflą wody oznacza przeważnie natychmiastową śmierć. Jeżeli jednak samobójca jakimś cudem przeżyje sam skok, to czeka go szybka śmierć z wyziębienia – szacuje się, że nocą jest to kwestia zaledwie 30 minut. Barierki na statkach wycieczkowych są na tyle wysokie (ok. 115-120 cm), że praktycznie nie ma możliwości, żeby ktoś przypadkiem wypadł.

Żaden armator nie chce upubliczniać dokładnych statystyk odnośnie śmierci wśród swoich pasażerów, ale anonimowe źródła podają, że co tydzień na pokładach wycieczkowców dochodzi do trzech zgonów – przeważnie przy rejsach dla starszych osób. Dlatego wszystkie statki wycieczkowe, które pływają po ocenach, muszą posiadać niewielkie kostnice; mieszczą one od trzech do sześciu ciał.

Poprzedni artykułNastępny artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *